wpis dziesiąty DIWALI
Czy bez włosów da się zbudować szczęśliwy związek?
Dzisiaj celebrowałam Diwali, hinduskie święto światła. Taka gwiazdka w Indiach. Dlaczego? – bo mój mąż jest Hindusem. Małżeństwem jesteśmy już od 3 lat, a parą od 9. Mamy przewspaniałego syna i masę planów na przyszłość. Nie wiem co Abhishek myśli sobie o moim braku włosów, może czegoś mi nie mówi, ale traktuje ten temat tak naturalnie, jakby wszystkie kobiety na świecie nosiły peruki. Czasem mnie nawet jego obojętność drażni, zero taryfy ulgowej. Nigdy choćby mrugnięciem oka nie dał mi do zrozumienia, że moje włosy czy ich brak to jakikolwiek temat. Stanowi to dla niego problem o tyle, o ile mnie ta sytuacja boli i mu narzekam. Wiem, że wtedy jest mu trudno, bo oprócz swojego wsparcia emocjoalnego, nie ma możliwości pomóc mi w skuteczny sposób. Zawsze stał za mną murem w związku z każdą decyzją, jaką w kontekście mojej choroby podejmowałam. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że nasz związek należy do wybuchowych. Obydwoje jesteśmy uparci i codziennie się spieramy o małe rzeczy, to dla mnie dowód, że nam zależy. Myślę, że obydwoje lubimy te iskry.
Wciąż słyszę od osób nowo zdiagnozowanych, że życie bez włosów to koniec świata. Te najpoważniejsze obawy wobec przyszłości dotyczą związków. Chorzy wątpią, że kiedykolwiek uda im się znaleźć miłość. Łysienie niejednokrotnie pozbawia poczucia własnej wartości, więc myślimy, że skoro sami się sobie nie podobamy to pewnie nikt inny nie może nas uznać za atrakcyjnych. Oprócz powierzchowności barierą jest też niechęć do fizycznej bliskości. Człowiek noszący perukę czy chustę nie lubi bycia dotykanym, o wiele trudniej niż przeciętna, przychodzi mu wychodzenie ze swojej strefy komfortu. Brak włosów związany jest z poczuciem wstydu. Temat jest społecznym tabu, więc szanse, że nowo poznana osoba kiedykolwiek słyszała o przypadku utraty włosów przez młodą dziewczynę czy chłopaka, są niskie. Czujemy się jak wybryki natury. Nie pomaga też bariera językowa. Nazwy chorób polegających na traceniu włosów nie są apetyczne. Każdy z nas boi się odrzucenia czy wyszydzenia. Ogromnym lękiem jest przyznanie się do bycia niedoskonałym w tak niecodzienny sposób. Warto zwrócić uwagę, że obciążenie psychiczne, jakim jest intensywne wypadanie włosów powoduje, że chory zaczyna stronić od ludzi. Unikanie spotkań towarzyskich sprawia, że o wiele trudniej jest spotkać swoją drugą połówkę. Sytuacja staje się wielokrotnie bardziej dramatyczna, kiedy doświadczymy brutalnego odrzucenia od kogoś na kim nam zależy. Ludzie bywają okrutni, nieczuli i ograniczeni przez swoje własne lęki. Choroba świetnie weryfikuje na kogo możemy liczyć, a kto jest z nami z przyczyn zbyt płytkich, aby móc z nim zbudować coś trwałego na przyszłość.
Nie uważam, abym kiedykolwiek była brzydka. Ja natomiast przez lata czułam się brzydsza. Miałam wrażenie, że ze swojej niekompletności, czyli de facto stanu zdrowia, muszę się wytłumaczyć, aby ktoś mógł ocenić czy chce kupić wybrakowany towar 😊. Kiedy chodziłam w chustach na głowie, sprawa była prosta, bo wiadomo było, że coś jest na rzeczy. Od kiedy noszę włosy, trochę oszukuję, że chora nie jestem. Trzeba było więc zawsze wybierać odpowiedni moment na zdetonowanie bomby pod tytułem „łysienie”. Ja z reguły wybierałam okolice 3 randki. Moment, kiedy już mogłam zaufać i jednocześnie sprawy nie zaszły jeszcze za daleko. Myślę, że to optymalny scenariusz. Nie oznacza to, że każdej zalecającej się do nas osobie trzeba mówić o braku włosów. Nie ma takiego obowiązku, to nasz wybór. W paru przypadkach nie byłam wylewna i wcale tego nie żałuję.
Moim zdaniem bardzo wygodne jest też zbudowanie związku z kimś, kto najpierw jest naszym przyjacielem. Czujemy się wtedy bezpiecznie i pozwalamy sobie na szczerość. Tak właśnie było, kiedy poznałam mojego męża. Lubiliśmy spędzać ze sobą czas. Bardzo naturalnie przyszło mi powiedzenie mu o alopecji. Nawet nie pamiętam gdzie to było. Zapamiętałam natomiast jego reakcję. Wydał z siebie całe: „OK”. Zero pytań, żadnych komentarzy. Jak się potem okazało, jako cudzoziemiec pomyślał sobie, że noszenie systemów włosów jest całkowicie naturalne w krajach europejskich. Podobałam mu się jako kobieta zarówno pod względem zewnętrznym i chyba co najważniejsze wewnętrznym. Z uwagi na mój osobisty wybór, Abhi nigdy mnie bez włosów nie widział. Nie ma to dla niego znaczenia. Moje włosy są częścią mnie i tyle. Zakochaliśmy się w sobie wtedy. I kochamy się do dzisiaj.
Wśród osób o obniżonej samoocenie (jak ja), lęk przed odrzuceniem jest paraliżujący, ale potrzeba bycia kochanym jest silniejsza! Trzeba więc próbować. Nie użalać się nad sobą za długo, jeśli ktoś bez serca nas zrani. Znaczy to, że chyba nie był wart naszego czasu. Miarą siły związku jest jego trwałość w chwilach próby. Pamiętajmy, że nikt nie jest doskonały. Każdy ma coś, co chciałby w sobie zmienić czy ukryć przed potencjalnym partnerem. Życie bez włosów nie jest łatwe, dlatego tym bardziej potrzeba nam kogoś u naszego boku. Nie rezygnujmy z poszukiwań, bo: „jeśli na końcu nie jest dobrze, to znaczy, że to jeszcze nie koniec”.