Emocje

wpis dwudziesty: NOWY ROK, CZYLI CZEMU LUBIĘ 2020

Ile ja już razy siadałam do tego tekstu?! Dużo. Od pół roku tworzę wpisy na bloga, ale zawsze coś mnie blokuje. Albo tłumaczę brak publikacji brakiem czasu, albo mam inne priorytety, albo sama treść jakoś mi nie leży. Rezultat jest taki, że w okresie pandemii nic Wam nie przekazałam. Nie czuję się z tym dobrze, bo regularność i dbałość o to co zaczynam są dla mnie bardzo ważne. Dziś doszłam do wniosku, że wiele z tego co pisze jest bardzo osobiste i w tym roku, zupełnie szczególnym i trudnym, nie miałam ochoty publicznie dzielić się moimi emocjami, jak miało to miejsce do tej pory. Wybaczcie. Uznałam, że najpierw ja muszę ustalić, co we mnie siedzi zanim przekażę to Wam.

Chyba dla nikogo ostatnie 12 miesięcy nie było super. Ten rok był inny i wyjątkowy nawet jeśli działy się potrzebne rzeczy. Ten wirus zaskoczył nas wszystkich i sprawił, że scenariusz rodem z filmów science fiction się ziścił. Zmieniliśmy nasz sposób funkcjonowania w domu i pracy, a nasze życie społeczne uległo wręcz rewolucji. Pomijam już drobne nieudogodnienia jak zamknięte kina, chodzi mi bardziej o „duży obrazek”- ciągłe siedzenie w domu, zamknięte placówki edukacyjne czy zastój gospodarczy. Wszystko to związane jest z ogromnym niepokojem o przyszłość: zdrowie, życie, byt itd. Dziś widziałam kilka bardzo śmiesznych memów internetowych wyrażających ideę pokazania ostatnim dwunastu miesiącom „środkowego palca”. Podzielam wiele z tej złości, ale jest ona wynikiem bezsilności z jaką się mierzę w starciu z covidem. Oczywiście uważam, że ten wirus jest groźny, ale jednocześnie myślę, że jego skutkiem jest większe skupienie się na rzeczach ważnych, a to już pozytyw.

Czy zatem 2020 był taki zły jak wszyscy mówią? Moim zdaniem nie. Bardzo dużo się nauczyłam o sobie i tym, co ma dla mnie faktyczne znaczenie. Na tego rodzaju edukację nigdy nie jest za późno! Wiem jak chcę żyć i co więcej zamierzam wdrożyć te wszystkie moje przemyślenia w kolejnym roku.

Zacznijmy od mojego rankingu najlepszości w 2020!

  1. Moi bliscy i ja jesteśmy zdrowi!
  2. 14. stycznia na świat przyszła moja córeczka. Jak się domyślacie, nie nudziłam się za bardzo! Na nadmiar snu też nie mogę narzekać. Bardzo cieszę się, że Nina jest zdrowa i, że zdążyłyśmy wyjść ze szpitala przed pandemią i ograniczeniami z jakimi mierzą się teraz młode mamy i ich bobasy! Kto ma dzieci, ten wie, że pierwsze 12 miesięcy życia to prawdziwa przygoda. Dzięki pozostaniu w domu mogłam jeszcze bardziej skupić się na rozwoju Niny. Cały czas karmimy się piersią i jesteśmy razem. To dla mnie bardzo ważny czas.
  3. Spędziłam kilka miesięcy mieszkając z mężem i dziećmi w domu rodzinnym. Była to decyzja rozsądku, aby dzieci mogły korzystać z pięknego ogrodu mając kontakt z dziadkami. Ja dużo przebywałam z moja babcią i wróciłam do korzeni. Uporządkowałam nie tylko stare książki i ciuchy na strychu, ale przede wszystkim zrozumiałam, że jestem ptakiem, który opuścił już gniazdo – w najbardziej pozytywnym znaczeniu. Przemyślam w szczegółach moje relacje rodzinne i rolę jaką teraz pełnię jako matka, żona i córka. To bardzo ciekawe, że nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo tego potrzebowałam.
  4. Narodowa kwarantanna sprawiła też, że udało mi się zrzucić nadmiarowe kilogramy po ciąży. Dzięki bardzo zbilansowanej diecie zgubiłam na trwałe 12 kg. Dodajcie to do moich nowych turbo długich słowiańskich włosów na systemie CNC (dla laików peruce) i… czuje się jak milion dolców. No dobra – czułam się do okresu wigilijnego, kiedy zaszłam o jeden sernik za daleko. Detoks trwa.
  5. W tym roku, zupełnie nieoczekiwanie i totalnie spontanicznie, ziściło się moje marzenie o „zbudowaniu domu” dla naszej czwórki. Co prawda nie postawiłam fundamentów, ale kupiliśmy wymarzone lokum do gruntownego remontu. Rzecz jasna na naszym ukochanym Mokotowie. Ten punkt można uznać zarazem za bardzo dobry i zły element 2020. Remont nie zakończył się jeszcze, mimo moich ogromnych starań. Wykańczanie mieszkania jest wspaniałym czasem, bo tworzymy swoje gniazdko na kolejne lata, ale to także wyznawanie pilnowania jakości, kosztów i terminów. Nie ukrywam, nie zawsze jest lekko. Wszystko się przedłuża, my kolejny miesiąc żyjemy na kartonach, bo od dwóch miesięcy sukcesywnie spływają do nas meble. Wiem, że to już bardzo długa ostatnia prosta. W ubiegłym roku pisałam Wam, że postanawiam sprzedać lub oddać rzeczy niepotrzebne, które zgromadziłam przez lata. Pandemia pokrzyżowała mi trochę plany, ale co się odwlecze to nie uciecze i chcę teraz wykazać się mega zorganizowaniem, bo przeprowadzka to właśnie niepowtarzalna szansa na odgruzowanie mieszkania z rzeczy, które są mi zbędne. Pozbywanie się to dla mnie proces trudny, bo przecież „kiedyś” się ten śpiwór przyda, ale jestem na to gotowa!
  6. Kryzys ekonomiczny spowodowany pandemią to fakt. Jak każdy przedsiębiorca wykonałam w tym roku tytaniczną pracę, aby mimo pandemii, wszystko w moim studio z perukami i systemami włosów działało w sposób bezpieczny i sprawny. Jestem pedantką. Dopieszczam każdy szczegół, w tym roku szczegółów do ogarnięcia było bardzo dużo. Dzięki temu ten rok okazał się być kolejnym sukcesem. Mamy więcej Klientów, a wielu z nich poleca nas swoim znajomym. Przejście HAIR MAJESTY przez trudne miesiące ograniczeń administracyjnych i spowolnienia to zasługa wielu osób: moich wspaniałych wiernych Klientów i oddanych Pracowników oraz rodziny, która zawsze stoi za mną murem. Dziękuje Wam! Nie ukrywam, że były momenty strachu. W zbudowanie mojego studia włożyłam serce i mogę teraz stwierdzić, że to popłaca, bo do miejsc zrodzonych ze szczerych emocji chce się wracać i rekomendować dalej. Jestem ogromnie wdzięczna za liczne słowa wsparcia, które otrzymuję w czasie konsultacji, rozmów telefonicznych i na komunikatorach w mediach społecznościowych. Doświadczenia 2020 bardzo nas wzmocniły jako zespół i pokazały, że jesteśmy silni, ale z drugiej strony udowodniły jak ulotne bywa to co traktujemy jako dane i oczywiste. Jestem myślami ze wszystkimi prowadzącymi swoje biznesy, którzy podjęli trudne decyzje o zamknięciu albo dalej walczą. Dacie radę! Jestem pewna!
  7. Bardzo ważną częścią mojego życia (często realizowaną w nocy, kiedy dzieci śpią) jest praca charytatywna w ramach Polskiego Stowarzyszenia Alopecji oraz prowadzenie tajnych grup wsparcia na Facebook’u. Na tym polu są ogromne powody do dumy: ruszyła strona internetowa – portal wiedzy o łysieniu plackowatym alopecja.pl. Zostaliśmy sponsorem dwóch książek! Pierwsza to zebrane historie kobiet bez włosów, którą możecie kupić tutaj: link. Zdradzę Wam sekret – jestem jedną z bohaterek! Druga książka to piękna opowieścią dla dzieci, oczywiście traktuje o utracie włosów. Znajdziecie ją: tutaj! Gratuluję utalentowanym autorkom Marcie i Magdzie! Odbyło się też kolejne ogólnopolskie spotkanie Alopecjan w Warszawie, które było niesamowitym sukcesem! Mimo pandemii zjechało się ponad 50 osób z całego kraju, większość już zapowiedziała udział w kolejnej edycji! Stowarzyszenie rośnie w siłę, mamy coraz więcej członków i angażujemy się w nowe projekty. Gdybyś chciał/chciała dołączyć- napisz!

Dużo tego dobrego, prawda?  Trzeba też powiedzieć uczciwie czego zrealizować mi się nie udało:

  • Na pierwszym miejscu: podróże, szczególnie te duże. Niestety rozsądek wygrał z duszą powsinogi i w 2020 nie byłam na standardowym urlopie. Żadnej Moskwy czy Islandii, za to jeździliśmy trochę po Mazowszu – polecam!
  • Izolacja społeczna sprawiła też, że mniej spotykałam się z ważnym dla mnie ludźmi. Doskwiera mi to, ale nadrobię – to pewne.
  • No i miało być też mniej pracy, więcej równowagi między życiem zawodowym i domem. Tu realia sprawiły, że poniosłam totalną porażkę. W tym roku pracowałam non stop o różnych porach dnia i nocy. Czy to dla studia, czy to dla domu czy to dla stowarzyszenia. Jestem zmęczona, ale nie żałuję, bo bez pracy nie ma kołaczy i kołacze w 2020 są ogromne! Rok temu zapowiadałam, że znajdę czas na randki z mężem. Przy dwójce malutkich dzieci i wyzwaniach ostatnich 12 miesięcy pierwszą randką jaką zaplanowaliśmy było oglądanie filmu w sylwestra tylko we dwoje, ale zasnęliśmy. W 2021 skupię się na znalezieniu balansu między wypoczynkiem i działaniem twórczym. Słowo!
  • Wielki wyrzut sumienia stanowi dla mnie też ogrom interesujących projektów w ramach pracy charytatywnej, które z racji braku czasu i zasobów ludzkich muszę odkładać w czasie. Jednym z nich jest odpalenie kampanii video promującej stowarzyszenie alopecjan. Może za trochę uda nam się pochwalić efektami – obserwujcie. Jeśli wirus trochę odpuści to kolejne duże spotkanie z łysieniem plackowatym odbędzie się w kwietniu w Trójmieście! Bądźcie z nami!
  • A no i mam jeszcze jedno ważne postanowienie, w 2021 będę bardziej dbała o planetę. Więcej segregacji śmieci, mniej marnowania itd. Nie dopuśćmy do kryzysu klimatycznego, który zmieni nasze życie tak dalece i realnie jak COVID. Może nie jest jeszcze za późno!

Wiecie co? Po analizie tego roku, stwierdzam, że jestem z siebie dumna. Wiem, gdzie „dałam ciała” i rozumiem dlaczego. Teraz czytam to wszystko i pyszałkowato powiem, że rozpiera mnie radość z tego, że z dziećmi na rękach, wykonałam ogrom pracy, aby zadbać o moje ciało i emocje. Mimo lęku o zdrowie i byt wzmocniłam moje relacje rodzinne i zaadaptowałam moje studio do realiów pandemii. Odwaliłam też kawał dobrej roboty urządzając nowe mieszkanie. Wisienką na torcie była praca prezesa w stowarzyszeniu. Niech Was nie dziwią maile, które pisze o 3 w nocy, w standardowych godzinach pracy tych rzeczy nie dałoby się wykonać.

To był trudny rok, nie liczę, że 2021 będzie bułką z masłem, ale jestem pewna, że czegoś ostatnio się nauczyliśmy i nieco zmieniła się nasza perspektywa. Mam na co czekać, dobre jest za zakrętem, a złe – no cóż – jakoś sobie poradzimy. Zdrowia Wam życzę i dumy z Waszych osiągnięć! Do usłyszenia wkrótce!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *